Każdy autor jest inny, jeden ma dziwne zwyczaje, inny pisze nawet wtedy, gdy koło ucha ma młot pneumatyczny, ale jeszcze inny, tak jak Katarzyna Szewioła-Nagel, pisze nocą, gdy ma kompletną ciszę i spokój. Kobieta przesympatyczna, wesoła, pracowita, a do tego z wielką wyobraźnią, dzięki której powstają wspaniałe teksty, a także książki. Przenoszą nas do innego świata i pozwalają się oderwać od rzeczywistości. Jesteśmy wtedy wolni i za to powinniśmy podziękować, bo nie każda książka posiada taki dar, i nie każda osoba potrafi taki dar dobrze wykorzystać.
Ja za pomocą „Polacy nie gęsi i swoich autorów mają”, miałam okazję przeprowadzić wywiad z autorką „Mroków”, za co bardzo dziękuje i zapraszam.
Standard u mnie. Kiedy zaczęło się Twoje pisanie? Twoja pierwsza historia?
Pisać zaczęłam już w podstawówce. Należałam zawsze do tego grona tzw. „nieśmiałych”. Zatem pisanie pozwalało mi wyrażać emocje. Na początku spisywałam, jak większość dzieciaków, pamiętnik. Potem zaczęły powstawać bardzo infantylne wierszyki. Zaczęło się to zmieniać po czasie, gdy zafascynowana powieściami pióra Karola Maya, które nomen omen podtykał mi pod nos ojciec,
postanowiłam pisać opowiadania o tematyce typowo westernowej. Oczywiście wychodziło to bardziej nieudolnie niż mogłam sobie wymarzyć, ale dawało mi wiele szczęścia. Mogłam być sama z sobą i było mi wtedy bardzo dobrze. Odczuwałam coś na wzór bezpieczeństwa.
Czym zajmujesz się oprócz pisania książek?
Nie jestem kimś wyjątkowym. Nie mam bardzo interesującego życia. Przede wszystkim jestem matką i kurą domową. Zajmuję się wszystkimi tymi nudnymi pracami, których tak nikt nie lubi. Choć ta rola bywa czasem trudniejsza niż samo pisanie. Pojawiam się też jako wolontariusz, kiedy urządzane są jakieś imprezy w Katowicach. Dobrym przykładem jest tegoroczna impreza „Zombie Escape” organizowana przez grupę larpową Liveform, gdzie pomagałam jako charakteryzatorka. Plus czasem wspieram środowiska LGBT w organizacji happeningów. Od tego roku jestem związana ze Śląskim Klubem Fantastyki i staram się uczęszczać na spotkania literackie, po to tylko, by doskonalić swoje umiejętności na polu mojego skromnego pisania. Myślę, że za jakiś czas zadomowię się w fandomie na tyle, iż będę mogła powiedzieć coś więcej na temat mojego członkostwa. Na razie są to początki, ale ufam, że rozwinie się to w dobrym kierunku.
Książka „Mroki” to coś nowego na rynku, przy tych wampirach i aniołach. Czemu wybrałaś elfa i magie?
Opowieść „Mroki”, nie jest niczym świeżym. To kolejne fantasy, stworzone przez niszowego autora, któremu się wydawało, że ta historia może się komuś spodobać. Lecz nie mnie oceniać. Ocenią mnie czytelnicy. Rynek jest przesycony wampiryzmem, książkami typu paranormal romance i innymi. Nie mówię, że są złe, dla mnie nudne. Skuszona przez moje zafascynowane tym nurtem koleżanki, przeczytałam kilka tego typu pozycji i stwierdziłam, iż nie jest to literatura dla mnie. Oczywiście nie neguję cudzych gustów, każdy czyta co chce. Osobiście wole klasyków, od fantasty po historyczne czy popularnonaukowe. Chętnie czytam też relacje korespondentów wojennych lub zapiski ze spraw kryminalnych. Dlaczego elf i magia? Gdyż tego typu literatura daje szerokie spectrum możliwości. Autor ma pole do popisu. Może stworzyć świat, w którym sam chciał by zaistnieć. To taki chrzest bojowy dla wyobraźni. A elf? Lubię elfy, są enigmatyczne, pełne gracji i pasji. To istoty, które można naginać według własnej woli, nie niszcząc przy okazji ich obrazu postrzeganego przez czytelników. Moje elfy są dumne ze swojego pochodzenia, mają swoją historię. Są też na tyle wrażliwe, by zafascynować sobą odbiorcę.
Który bohater sprawił Ci najwięcej trudności? I czemu?
Żaden. Każdy ma swój niepowtarzalny charakter. W „Mrokach” nie ma miejsca na płaskie postaci. I każdy prowadzony jest tak, żeby ewoluować na oczach czytelnika. Mamy zatem zlepek przeróżnych osobowości, od irytujących po zabawne i tajemnicze. Każdą kreację rozpisywałam osobno, nadając jej odpowiedni wydźwięk w trylogii. Czy mi się udało? O to mogę pytać jedynie tych, którzy mają już za sobą moja książkę,
Kolejne części „Mroków” już się piszą? Kiedy możemy się ich spodziewać?
Tak, piszą się i są napisane. II tom jest już w korekcie. Planuję więc premierę na wiosnę. Co mogę powiedzieć. Bywam nieprzewidywalna. Moi bohaterowie są nieprzewidywalni. Pamiętam jak jedna czytelniczka wypomniała mi, że: „Brakuje jej rozwiniętego wątku miłosnego”. Tym sposobem oceniając książkę bardzo nisko. Bardzo mi (nie) przykro, nie pisze romansów. I nie mam zamiaru. Każda drobina okazywanego uczucia pomiędzy bohaterami, zalążki miłości, mają jakiś cel. Nie jest też integralną częścią trylogii. Oczywiście zaspokoję głód czytelników i wprowadzę wątek miłosny, pokusiłam się nawet o bardzo wyraźne zarysowanie emocji, jakie temu towarzyszą. Zaś tomem III mam zamiar zaskoczyć wszystkich. Połączę w nim wszystkie elementy i drobne wskazówki, jakie umieszczałam w dwóch częściach. Dlatego „Mroki” trzeba czytać bardzo uważnie, gdyż można przeoczyć wiele bardzo istotnych szczegółów, a które mogą się na pozór wydać błahe. Książka jest tak przemyślana, by zaskakiwać. Czy mi się uda? Zobaczymy.
Zasadniczo to niewiele. Nadal jestem taka jak przedtem. Z tym wyjątkiem, że dzięki pisaniu poznałam masę fajnych i interesujących ludzi, którzy stali się bardzo inspirujący. Teraz wiem, że gdybym nie przełamała się i nie wydała „Mroków”, ominęło by mnie bardzo wiele. I może nadal się potykam i przewracam, mogę liczyć na bezinteresowne wsparcie tych, których poznałam dzięki mojej grafomanii.
Największe marzenie jakie masz w tej chwili?
Marzenia fajna sprawa. Zawsze je miałam. Były prozaiczne i według niektórych łatwe do osiągnięcia. Z tym wyjątkiem, że to co dla innych było czymś normalnym, mnie przychodziło z niemałym wysiłkiem. A o czym teraz marzę? O tym, by być szczęśliwą. By moje dzieci wyrosły na porządnych ludzi. By moje przyszłe małżeństwo było zgodne, a ciąża przebiegła spokojnie. Marzy mi się zdrowy dzieciak i przespane noce. I oczywiście pomiędzy tą nudną prozą życia, przewijają się wątki związane typowo z mim pisaniem. Chciałabym by II tom „Mroków” został dobrze przyjęty, a tworzenie III tomu, szło mi lekko i przyjemnie. Nie marzę o sławie, bogactwie czy rzeszach fanów. Pragnę, aby moje bazgrolenie zwyczajnie się ludziom podobało:)
Czy pisząc dajesz upust emocjom, czy masz inny sposób na nie?
Raczej nie. Podchodzę do tego ze zdrowym dystansem. I może czasem sceny wymagają zwiększonego napięcia i skupienia to raczej pozostaję chłodna i zdystansowana. To postaci fikcyjne w fikcyjnym świecie, które nijak się mają do rzeczywistości. Są tworami mojej wyobraźni i co z nimi zrobię (a uwielbiam się pastwić nad moimi bohaterami) to już wyłącznie wynik planu oraz pomysłu, jaki na daną chwilę nawiedził moją wyobraźnię.
Teksty, które wychodzą spod twoich palców czyta ktoś jako pierwszy? Jakaś bliska osoba?
Pierwszy tom czytał mój przyjaciel Michał, słuchałam jego sugestii i zniosłam krytykę. Drugi był pisany bez konsultacji z nikim. Dopiero po ukończeniu i wstępnym doszlifowaniu tekstu, dostały go dwie osoby. Czyli Markietanka, Anna Ciesielska oraz autorka „Niewolnicy” Anna Chaudiere. Obie miały za zadanie wyłapać drobne błędy i napisać przedpremierowe recenzje. Potem tekst powędrował do edytora. Obu paniom drugi tom się bardzo spodobał, czego efektem są zamieszczone na fp recenzje. Jeśli kogoś interesują zapraszam do przeczytania.
Gdy piszesz np. drugim tom „Mroków” to robisz przerwy na inne teksty? Masz tak, że jednocześnie piszesz dwie książki, czy wolisz skupić się na jednej?
Mroki pisane są po fragmencie. Pisząc pierwszy skrobałam też trzeci i drugi. Łącząc tym sposobem wątki według zamierzonego planu. Oczywiście plan jest bardzo elastyczny i czasem ulega zmianom. Tak jest na przykład teraz, kiedy to wpadłam na zupełnie inny zamysł ukazania baronowej oraz… ha tego Wam nie powiem. Tworzę też fanfiki oraz opowiadania konkursowe i nie tylko. Do tego jestem członkinią sekcji literackiej Śląskiego Klubu Fantastyki i dzięki nim mam zamiar pisać coraz lepiej. Korzystając z doświadczenia oraz dobrych rad. Grupa zrzesza pasjonatów, którzy mają większe lub mniejsze doświadczenia i sukcesy literackie. Bardzo liczę się z ich zdaniem.
Krytyka spotyka nas na każdy kroku. Spotkałaś już się z tą destrukcyjną?
Oj tak krytykowano mnie chyba zawsze. Zdążyłam przywyknąć do tego. Jednak przejmuję się wyłącznie tą krytyką, która coś ze sobą niesie. Wytyka błędy w taki sposób, że będąc nowicjuszem i grafomanem, jestem w stanie się poprawić. Niestety spotkałam się również z masą obraźliwej krytyki, zupełnie moim zdaniem niepotrzebnej. Dla mnie bezcelowym jest obrażanie autora pod względem jego fizyczności, a taka też mi się zdarzyła. Zdaje sobie sprawę z moich ułomności, zatem po co drążyć. Tekstu też nie szczędzono, jakoś mnie to nie obeszło. Choć na początku, było dla mnie trudne do przełknięcia, a nawet rzec bym mogła – bolesne. Jednak do takich rzeczy trzeba zwyczajnie przywyknąć i udawać, że się ich nie dostrzega.
Masz jakieś zwyczaje, gdy zaczynasz pisać?
Prozaiczne. Przygotowuję sobie dzbanek miętowej herbaty, puszczam ulubioną muzykę. To jest twórczość Pana Inona Zura. A konkretnie ścieżki dźwiękowej z gry, którą faworyzuje ponad wszystkie czyli Dragon Age. No i wtedy mogę pisać. Jak korekty i edycje tekstów robię w dzień, tak tworzę w nocy. Mam wtedy ciszę i spokój. Dzieci śpią, a ja podążam ścieżkami mojej wyobraźni.
Jaka jesteś poza wirtualnym światem?
Jestem kurą domową. Przede wszystkim jestem matką i dbam o dom. Niestety nie mam stałej pracy. Jestem freelancerem. No i piszę. Nie śmiem nawet marzyć o tym, by tym sposobem zarabiać na życie. Nie jestem Kingiem. A jaka jestem prywatnie? Ciężko powiedzieć. Trzeba by było zapytać moich znajomych i przyjaciół. Może moich dzieci. Jestem skromna i mało wymagająca. Jestem też minimalistką, nienawidzę zakupów dodam wszelakich. Nie lubię się malować, ani być sztucznie miła. Jestem szczera i mówię co myślę. Nie potrafię kłamać i może to jest jedną z mych strasznych wad. Oczywiście jestem typową skorpionicą… pamiętliwość mnie kiedyś wykończy ;p Nie oceniam też innych. Dla mnie liczy się człowiek, a nie to jak wygląda, czy jest biedny czy bogaty. Jeśli potrafię z kimś konstruktywnie dyskutować to wiem, że jestem w stanie nawiązać z nim wspólny język, nie koniecznie mając podobne poglądy. Czasem przeciwieństwa się doskonale ze sobą czują.
Dalsze plany na nowe książki po trylogii „Mroków”?
Tak. Powstanie coś. Na razie nie zdradzę. Nie mniej mogę wspomnieć, że po raz kolejny zanurzę się w klimatach fantasy. Tym razem jednak stworzę bohatera skrajnie dobrego, który będzie pod wpływem wydarzeń w jego życiu, ewoluował tak, że na końcu czytelnicy będą jedynie marzyli o tym by zdechł. Będzie to jedna książka. Plan już mam, tytuł też, nawet znalazłam zdolną rysowniczkę, która stworzy okładkę. Oczywiście będę się starała tę książkę wydać w normalnym wydawnictwie, a nie poprzez współfinansowanie. Zobaczymy co z tego wyniknie. Na razie to plan.
Masz już jakieś postanowienia noworoczne?
Nigdy ich nie mam. Nigdy też nie planuje niczego z większym wyprzedzeniem. Postanowienia noworoczne zostawiam niepoprawnym marzycielom. Ja jestem realistką. Jeśli mam coś sobie zakładać, zawsze jest to poparte konstruktywnym działaniem i skrupulatnie notowane. W tej kwestii jestem bardzo zorganizowana i dążę do wyznaczonego celu konsekwentnie, nie przebierając w środkach. Oczywiście nie po trupach, nie przesadzajmy. Takich planów to ja nie mam. Nie lubię krzywdzić innych. Upór to moja domena i myślę, że jedna z zalet. Gdybym nie była uparta, pewnie niczego bym nie osiągnęła. Wszystko co posiadam to moje przysłowiowe „Krew, pot i łzy”. Zatem tym, którzy jednak te postanowienia noworoczne sobie zakładają, życzę wytrwałości i oby udało się
Wam osiągnąć wymarzone cele.
Bardzo dziękuję za rozmowę
Pozdrawiam Stagerlee
Dziękuję za miłą współpracę.