
Lucyfer jest książką, która przybyła do mnie jakiś czas temu. Zachwyciła mnie swoją okładką, nie ukrywam, że jestem zakochana w tym panu. A świadomość, że to jedna z moich ukochanych autorek, nie pozostawała wątpliwości, że ta książka musi być moja.
Po tym, jak przybył do mnie mój egzemplarz, chciałam od razu się na niego rzucić. Wszystkie znaki na niebie, ziemi i w ogóle, wszystko, wskazywało, że ta książka będzie moim faworytem. Jednak, gdy zaczęłam czytać, pojawiła się we mnie wątpliwość. Nie mogłam się wciągnąć, jakoś nie przekonywał mnie pierwszy rozdział i kiedy go przeczytałam, odłożyłam Lucyfera. Potem się bałam i nie mogłam się przemóc. Po X czasu wypierania ze świadomości postanowiłam przezwyciężyć strach i zabrałam się za czytanie. Czy Lucyfer okazał się być tak dobry, jak zapowiadali?
Julia Hughes jest z zawodu pielęgniarką. Kocha pomagać innym, ale chce w końcu zmienić coś w swoim życiu. Postanawia się odważyć i porzuca dotychczasową pracę, rezygnuje z mieszkania, sprzedaje samochód. Wszystko dlatego, że dostała ofertę pracy w Luizjanie. Do momentu, przybycia do miejsca pracy, nie miała pojęcia, że będzie pracować dla słynnych braci de Vincent. I nie byłoby w tym nic wielkiego, gdyby nie fakt, że to najbogatsza rodzina w kraju. Oraz że jednego z braci poznała poprzedniego wieczoru w barze i nie skończyło to się grzecznie. Julia musi nauczyć się pracować blisko Luciana, ignorować jego uwodzenie i zająć jego siostrą, której nie wiadomo, co się przydarzyło. To wszystko jest bardzo trudne, szczególnie że miejsce, w którym mieszka rodzina, jest mroczne, ma upiorną historię, a nocą słychać kroki, śmiech albo czyiś krzyk.
Czy Lucian będzie w stanie dotrzeć do Julii? Jakie tajemnice kryje ta rodzina? Czy naprawdę ta rodzina jest przeklęta? I przede wszystkim… Czy w tym domu, naprawdę straszy?
Miała być zwykła książka, a wyszło…
Lucyfer mnie ogromnie zadziwił. Myślałam, że znam już styl Armentrout, że nie potrafi mnie zaskoczyć fabułą. A tu niespodzianka. Pisze genialnie, jej historie są cudowne, a jakiekolwiek obawy miałam związane z tą książką, szybko się rozmyły. Powieść mnie wciągnęła na maksa mniej więcej od trzeciego rozdziału. Jednak w Lucianie zakochałam się w drugim i z każdym kolejnym coraz mocniej się w tym uczuciu utwierdzałam. Do samego końca prawie nie wiedziałam, o co chodzi w tej książce i napięcie mnie nie opuszczało. Jennifer L. Armentrout stworzyła historię, która w pierwszej chwili mnie odepchnęła, ale po bliższym poznaniu, uważam, że to nie tylko super książka, lecz również jedna z nominacji na najlepszą książkę tego roku.
Podczas czytania Lucyfera, nie wiedziałam do końca czy to romans, czy coś z fantastyki, czy może po prostu jakiś mroczny thriller. Autorka wprowadza czytelnika w klimat tak mroczny i tak tajemniczy, że każdy kolejny rozdział jest zaskoczeniem. Teraz na logikę biorąc, gdy już wszystko wiadomo, wiem, że mogłam przewidzieć to wszystko. Jednak gdy jest się tak zaczytanym, jak byłam ja, nie miałam żadnych szans, by zgadywać. Ba, nawet nie chciałam tego robić. Wolałam dać się zaskoczyć. Wolałam być w tej fabule, przeżywać z bohaterami i przede wszystkim… 3/4 mojej uwagi skupiał główny bohater, który był jeżu… Nie umiem się wysłowić, jeśli chodzi o niego.
“Dla śmierci bogactwo nie miało znaczenia, tak jak i dla choroby ciała czy umysłu. Najtrudniejsze chwile nikogo nie omijały.” Lucyfer – Jennifer L. Armentrout
Nie wiem, jak Armentrout to robi, że jej bohaterzy są tacy realni, plastyczni i zabawni. To ile razy się roześmiałam przy tej książce, nie jestem w stanie zliczyć. Momenty nieraz tak absurdalne, że aż śmieszne! A największym plusem według mnie, to wyważenie bohaterów. Często autorki chcą zrobić nie do końca bad boya, tylko kogoś zaczepnego, ironicznego, ale jednocześnie błyskotliwego i dobrego. Równie często, jak tego próbują, tak często to się nie udaje. Jednak jeśli znacie twórczość Armentrout, to wiecie, że ona umie to świetnie. Tak też było tym razem. Lucian, czyli tytułowy Lucyfer jest idealnie wyważonym mężczyzną, który jednocześnie potrafi sfrustrować, ale i rozbawić. A wiem, że to nie jest łatwe zadanie.
Podsumowując, bo będę chwalić bez końca. Jeśli ciekawi Was Lucyfer śmiało go przeczytajcie. Jeśli zakochaliście się w okładce, to wierzcie mi, że ten bohater jest równie piękny, fascynujący i pociągający. A jeśli nigdy nie mieliście styczności z tą autorką, to naprawdę jest dobra pora ją poznać i nic nie zaszkodzi, jeśli zaczniecie od Lucyfera.
Moja ocena to totalne 10/10, a nawet i więcej.
PS: Nie mogę się doczekać, by przeczytać kolejne tomy i poznać bliżej braci Luciana.
Pozdrawiam,
Wasza Dominika