
Literatura a przemoc wobec kobiet, są połączone ze sobą? Czy jesteśmy istotami, które naprawdę podnieca porwanie? Jak to jest, że historie ofiar z prawdziwego życia są przerażające, a te z książek beletrystycznych sprawiają, że „kobiety o tym marzą”? Czy naprawdę, my kobiety, pragniemy przemocy w naszym życiu?
Literatura ma wiele gatunków i wciąż pojawiają się nowe – jeszcze bardziej szokujące. Każdy znajdzie coś dla siebie – a jak powszechnie wiadomo o gustach podobno się nie dyskutuje. Jednak ostatnimi czasy, czytając literaturę kobiecą/powieści dla kobiet, zaczynam się gubić w tym, co jest prawdziwą fantazją, a co wykracza poza wszelkie pojęcie. Nie myślcie, że wysuwam swoją opinię na podstawie paru przeczytanych książek. Miałam wiele faz, jeśli chodzi o gatunki. Zaczęło się od znanego wszystkim „Zmierzchu” Stephanie Meyer, aż przez wiele różnych fantastyk, młodzieżówek, obyczajów, romansów, erotyków. W moim zbiorze rocznym znajduje się zawsze ponad sto przeczytanych książek, jednak mam wrażenie, że z roku na rok, jest on biedniejszy. Nie dlatego, że nie chce mi się czytać, czy nie mam czasu, raczej o to, że nie ma co czytać.
Tak, jak młodzieżówkami jeszcze nie przejmuję się tak bardzo, to uderzają we mnie fabuły książek z literatury kobiecej. Opisy obiecują nam moc emocji, same cudowne dialogi i niesamowicie stworzone postacie. Jednak, kiedy sięgam po dany tytuł, okazuje się, że to wszystko było tylko chwytem marketingowym, by przyciągnąć więcej czytelników. W pewnym sensie rozumiem, gdyż sama tworzę opisy i sprawiam, że książka „się sprzedaje”. Jednak istnieje bardzo cienka granica między chwytem a kłamaniem. Dość ostro, ale niestety prawda.
Opis danej powieści ma nas zachęcić i sprawić, że sięgniemy po nią. Jednak w coraz większej ilości przypadków opis mówi jedno, a fabuła drugie. I tak się dzieje w tytułach z działu romansu/erotyków.
Nie chcę rzucać tytułami, by nie wywoływać burzy, ale czytając jedną z takich powieści, miałam ochotę rzucić nią o ścianę. W skrócie – główna bohaterka zostaje porwana w dniu swojego ślubu (o ile dobrze pamiętam) i już pomijając te wszystkie poboczne wątki, gdzie okazuje się, że mąż ją sprzedał za jakieś długi, no ale okej – zdarza się. Jednak bardziej mnie drażniło to, że tę porwaną, kochającą młodą kobietę, która jest przerażona i chce uciec, równocześnie podnieca jej porywacz mający na głowie kominiarkę, więc widzi jedynie jego oczy. So hot, right? I naprawdę nie czepiałabym się, gdyby zrobiony był tu typowy syndrom sztokholmski, ale nie, już od pierwszych chwil, bohaterka czuje mięte do swojego porywacza. Ominę te poniżające i absurdalne sceny, jakie zostały tam przedstawione, a przejdę do rzeczy.
Czy będąc na miesiącu miodowym, czy nawet wakacjach ze swoim facetem, chcemy być porwane i sprzedane? Czy w naszych głowach naprawdę jest obraz, że potrzebujemy prawdziwego brutala, który nas mocno wygrzmoci, gdy nie jesteśmy pewne, czy tego chcemy, bo przecież musimy chcieć, prawda?
Można dyskutować o wielu absurdalnych zabiegach, jakie zostały wykorzystane w książkach, bo wierzcie mi, nie było tego mało. Tylko zaczyna mnie niepokoić na jaką skale zostaje aktualnie promowana przemoc wobec kobiet. Czy to w seriach mafijnych, które potrzebują osobnego artykuły, czy w zwykłych romansach, które są „hot”. A najbardziej mnie chyba przeraża fakt, że same autorki, promują to! Twierdząc, że kobieta pragnie gwałtu, pragnie zostać złapana za włosy i pociągnięta do jaskini, gdzie nie ma miejsca na jej potrzeby. I rozumiem, że istnieją fani BDSM, ale tam zostają ustalone wszystkie zasady, każdy czuje się bezpieczny. A czy w życiu, gdy jesteśmy zabiegani i wyczerpani po pracy chyba nie chcemy wracać do domu i być traktowani jak przedmiot? Czy to tylko moje zdanie?
Może zanim, ktoś znowu napisze, że taka literatura jest tylko dla kur domowym, których nie bzyka mąż, zastanówmy się, czemu pomagamy takim historiom zaistnieć na rynku. Czemu w literackim świecie jest miejsce na promowanie przemocy, choć w prawdziwym życiu walczymy o wolność kobiet?
Jeśli chcesz porozmawiać o tym temacie, lub mnie bliżej poznać, znajdziesz mnie TUTAJ