
Anna Bellon – wywiad z autorką o najnowszej książce!
Anna Bellon napisała cudowną powieść Requiem, o którym już możecie przeczytać na blogu! Przed weekendem ją tu opublikowałam, ale obiecuję Wam, że to dopiero początek. Będzie o niej głośno i to w dobrym tego słowa znaczeniu!
Dominika Szałomska: Zacznijmy delikatnie. Nowe wydawnictwo, nowa książka, całkowicie nowy klimat. Jak się z tym czujesz?
Anna Bellon: To dziwna mieszanka ekscytacji i strachu, we wszystkich trzech kwestiach. Lubię zmiany i dosyć szybko się do nich przyzwyczajam, ale jednak zawsze jest ta odrobina niepewności. Współpraca z każdym wydawnictwem jest nieco inna i trzeba się dopasować do narzucanego przez nie tempa. Do tego dochodzi teraz książka tak specyficzna, jak Requiem, które jest dla mnie wieloma pierwszymi razami. Warto też nadmienić, że to moja pierwsza książka, której nigdzie nie publikowałam, na dodatek z akcją w Polsce, czego wcześniej nie robiłam. To bardzo dużo zmian na raz.
DSz: Powtarzasz, że z Requiem jesteś mocno związana. Powiesz nam dlaczego?
AB: Requiem zaczęłam pisać w dosyć specyficznym momencie. Przechodziłam wtedy okres, gdy miałam duże problemy ze snem i zdarzało mi się zasypiać dopiero nad ranem. Wtedy zaczęłam pierwszy szkic, który ma się nijak do tego, co ostatecznie znalazło się w książce, ale to był początek. Ostatecznie zaczęłam pisać ją dopiero dwa lata później, gdy potrzebowałam odpoczynku od The Last Regret. Przez te kilka miesięcy zwyczajnie się nie zmuszałam i poświęciłam się historii, którą w danym momencie czułam bardziej. Nie nazwałabym to jednak wakacjami, bo Requiem raz, że za mną chodziło niemal non stop, to jeszcze bardzo wpływało na mnie emocjonalnie. W trakcie pisania zrobiłam więc kolejną przerwę na napisanie Zaufaj mi. Gdy wróciłam do Requiem, nie mogłam już przestać. Przy tej książce dużo czasu spędzałam sama. Potrzebowałam tego. W ostatnich tygodniach pisania odwoływałam wszelkie spotkania towarzyskie, łącznie z randką (i nigdy nie nadeszła okazja do drugiej ;)). Wytrącało mnie to zwyczajnie z równowagi. Żadna wcześniejsza książka nie wymagała ode mnie aż tyle energii i skupienia. Gdy skończyłam pisanie… okazało się, że schudłam. O jedzeniu też przez nią zapominałam. Ale tamtej nocy wyspałam się po raz pierwszy od trzech lat, czyli od momentu rozpoczęcia pisania.
Ta książka po części była moją prywatną terapią, choć bardzo dziwną.
DSz: Wiele osób na pewno zastanawia się, dlaczego książka New Adult ma taki intrygujący tytuł. Może wyjaśnisz?
AB: Gdy moja mama była ze mną w ciąży, słuchała dużo Mozarta. Podobno wtedy przestawałam jej dawać w kość 😉 Muzykę poważną uwielbiam do tej pory, a do Mozarta mam szczególny sentyment. Partia Lacrimosa z Requiem niezmiennie wywołuje u mnie ciarki. Gdy myślałam o adekwatnym tytule do książki, padło na Requiem. Requiem to utwór mszalny, żałobny i to bardzo pasuje do treści. Nie będę jednak zdradzać, jakie ma dokładnie z nią powiązanie. To zagadka do rozwiązania w trakcie czytania książki.
DSz: Czemu ta historia? Czemu ten pomysł? Jak przebiegał okres twórczy? Co było najłatwiejsze, a co najtrudniejsze?
AB: Czemu ta historia i ten pomysł? Piszę o tym, co w danej chwili zaprząta mi głowę. Pierwszą inspiracją był dla mnie jeden z ulubionych filmów dokumentalnych (ze względu na możliwość zaspojlerowania treści książki, pozwolę sobie pominąć tytuł, jest wspomniany w posłowiu do książki ;). Zawsze interesowała mnie ludzka psychologia i to mój ulubiony aspekt pisania – rozkładanie na czynniki pierwsze, a tu jest co rozkładać. Zarówno Alek, jak i Łucja, są dosyć specyficzni. Pewnie dlatego się dogadują, choć nie zawsze. Sam proces twórczy to… bardzo dużo myślenia. Ta książka to 80% myślenia i 20% pisania. Jak wspomniałam – potrzebowałam też bardzo dużo samotności. Odbyłam więc wiele samotnych spacerów i zdarzało mi się też zamykać w domu na całe dni, wstając od laptopa tylko wtedy, kiedy byłam już serio bardzo głodna. Najtrudniejsze do napisania były dla mnie wspomnienia Alka. W trakcie pisania jednej ze scen wielokrotnie wstawałam i dawałam sobie chwilę na ochłonięcie. Najłatwiejszy do napisania był natomiast epilog. Był dla mnie oczyszczający. Myślę, że dla czytelników także taki będzie.
DSz: W serii The Last Regret, muzyka jest bardzo ważna. Czy i tutaj jest tak samo?
AB: Bez muzyki nie byłoby żadnej z moich książek. Nie inaczej jest w przypadku Requiem. Osią całej powieści jest jedna z moich ulubionych piosenek Black Rebel Motorcycle Club Fire walker. Dla zainteresowanych podrzucę jednak link do całej playlisty. To zdecydowanie moja ulubiona.
DSz: Jak się czujesz przed premierą książki, która tak bardzo się różni od The Last Regret?
AB: Jestem przerażona. Nie stresowałam się tak moim debiutem, jak stresuję się premierą Requiem. Josh Katz w jednym wywiadów idealnie ujął kwestię wypuszczania w świat swojej twórczości – to jakby wysyłać dziecko na studia. Dokładnie tak się czuję, a im bliżej, tym bardziej mam ochotę powiedzieć temu dziecku, żeby zostało w domu 😉
DSz: Ostatnio miałaś również okazję pojawić się w antologii Porozmawiajmy o Pierwszej miłości od Wydawnictwa Filia z opowiadaniem Niedopowiedzenia. Pamiętasz swoją pierwszą miłość? Zdradzisz coś?
AB: Nie wiem, czy powinnam się przyznawać, ale to moje pierwsze opowiadanie od czternastu lat. Pod względem formy był to ciekawy powrót do dzieciństwa. I tak, pamiętam swoją pierwszą miłość. Nie należę do zbyt kochliwych osób. Pierwszy raz zakochałam się ledwo parę lat temu i nie było to szczęśliwe zakochanie, ale nauczyło mnie paru rzeczy – między innymi tego, co mi bezwzględnie przeszkadza w facetach i w bliższej relacji zwyczajnie wkurza mnie bardziej 😉
DSz: I przede wszystkim, masz swoje ulubione opowiadanie w antologii?
AB: Uwielbiam opowiadanie Jutro będziemy razem Eli Rodzeń. Jest takie ciepłe, odrobinę niewinne, jednocześnie nieco szalone i okraszone odrobiną wątpliwości, dokładnie tak jak pierwsza miłość. Na dodatek bohaterowie, Ola i Aleks wzbudzili też we mnie ogrom sympatii. Jeśli ktoś nie czytał jeszcze twórczości Eli, zdecydowanie polecam to nadrobić, nie tylko w postaci opowiadania w antologii 😉
DSz: A na koniec…. Co z kolejnymi książkami? Czy wszystkie od teraz będą w takim zimnym, dosyć surowym stylu?
AB: Wydaje mi się, że w najbliższym czasie nie napiszę nic tak zimnego i surowego jak Requiem. Na tę książkę po prostu był właściwy moment. Kolejne nie będą tak paranoiczne, jak miejscami Requiem, choć nie obiecuję, że nigdy nie napiszę czegoś w tym stylu. Nawet bym chciała. Aktualnie piszę powieść w zupełnie innym klimacie, ale Dziewczyna z 2.20 nadal nie jest tym, czym było TLR. To coś bardzo po środku tych dwóch dość skrajnych przypadków. I chyba polubiłam ten środek 😉
Dziękuję, że poświęciłaś czas!
Pozdrawiam,