#90 [PRZEDPREMIEROWO] Recenzja książki “Dimily Tom 2. Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?” Estelle Maskame

Czasem wakacje mogą się okazać początkiem naszego nowego życia. Parę tygodni może zmienić nie tylko nas, ale i nasze spojrzenie na pewne sprawy.
Premiera 2 marca
Za wszelki chaos i nieład w niniejszej recenzji odpowiedzialność ponosi autorka. Wstępu miało nie być, tylko to jedno zdanie, ale muszę was ostrzec, że po tej książce jestem skołowana i nie do  końca wiem co powiedzieć. Mam typowego książkowego kaca, który trzyma mnie już prawie 24 godziny.
Wstęp krótki, zapraszam od razu do rozwinięcia i przeczytania.

Eden i Tyler nie widzieli się cały rok, do tej pory próbowali ułożyć sobie życie tak, jakby uczucie, które ich połączyło nigdy nie istniało, bo nie miało prawa istnieć. Jednak teraz Eden jedzie do Tylera do Nowego Jorku na 6 tygodni, które mają spędzić razem. Matka Eden boi się ją puszczać w tak odległe i dzikie miejsce jakim jest NY, za to chłopak Eden jest zazdrosny i po prostu nie chce, by ona tam jechała. Lecz ona nie chce nikogo słuchać i jedzie do Tylera mimo strachu przed tym co ją tam czeka. Dziewczyna zadaje sobie pytanie czy uczucie, które ich połączyło wciąż się tli, czy Tyler zrozumiał swoje błędy przeszłości i przede wszystkim, czy Tyler sobie kogoś znalazł?
Czasem, raz na kilkanaście książek zdarza się taka, którą masz ochotę jednocześnie czytać, ale i rzucić nią o ścianę, przejechać samochodem, spalić w piecu. Czasem jest tak, że dana książka cię niszczy, nie możesz się po niej pozbierać, kilka dni po jej przeczytaniu, chodzisz i wspominasz to co się tam wydarzyło. Jeszcze bywa tak, że siadasz do pisania recenzji kilka dni pod rząd i nic z tego nie wychodzi. A jak trafi się naprawdę wyjątkowa książka i te wszystkie objawy pojawią się jednocześnie to twoje życie zaczyna być szare, do momentu, aż dostaniesz kolejny tom, którym ukoisz swój ból. Tak miałam ja, nie umiem się pozbierać, ta powieść sprawiła, że jestem zdruzgotana, rozbita, załamana, ale jednocześnie jestem poruszona, rozkochana, zaczarowana. Dawno żadna książka tak mnie nie poruszyła. Czytam wiele dobrych pozycji, w sumie większość jest bardzo dobra, ale czasem właśnie trafiam na takie rodzynki jakim jest drugi tom Dimily.
To oczywiste, że się denerwuję, bo nie mam pojęcia, czego powinnam się spodziewać. W ciągu trzystu pięćdziesięciu dziewięciu dni wiele mogło się zmienić. Wszystko może wyglądać inaczej. I to mnie przeraża. Ale boję się też tego, że nic się nie zmieniło. Że kiedy go zobaczę, wszystko wróci ze zdwojoną siłą. Tak to już jest z odległością: albo sprawia, że oddalasz się od kogoś, albo uświadamia ci, jak bardzo go potrzebujesz.”
Eden kocha Deana, jest z nim już dwa lata, ale kocha także Tylera. Dziewczyna jest zagubiona, bo nie wie którego wybrać. Te wakacje w Nowym Jorku mają pomóc w wyborze jednego z nich. Związek z Deanem jest spokojny i wszyscy go akceptują. Przy Tylerze dziewczyna czuje się w pełni szczęśliwa, ale wie, że jeśli będzie z nim to wszyscy będą ich wytykać palcami. Jednak w Nowym Jorku nikt nie zna tajemnicy Eden i Tylera, mogą robić co chcą, nikt ich nie pilnuje, ale kiedy wakacje się skończą, będą musieli wrócić do domu. Lecz przez te sześć tygodni może wiele się wydarzyć, uczucia mogą się zmienić, a odkrycie jednej tajemnicy może pociągnąć łańcuch nieoczekiwanych wydarzeń. Jak to się skończy? Czy wyjazd był aby na pewno dobrym pomysłem?
Czuję się jak wtedy, gdy byłam w gimnazjum i chłopak, w którym kochałam się w ósmej klasie, pierwszy raz wziął mnie za rękę. Prosty gest, a jak wiele znaczył. Jego skóra jest ciepła, a nasze splecione palce pasują do siebie niemal idealnie.”
Nienawidzę Estelli, nienawidzę tej serii, nienawidzę Feerii i jednocześnie kocham Estellę, kocham tę serię i ogromną miłością darzę Feerię. Ta książka wywołała u mnie tak skrajne emocje, że nie mogłam się pozbierać, do tej pory mam problemy. Podczas czytania byłam gotowa rzucić tymi kartkami ( miałam szczotkę) o ścianę, powstrzymywało mnie tylko to, że potem trzeba byłoby je pozbierać i poukładać. Siedziałam i uderzałam ręką w biurko, mamrotałam „nie, nie, nie, nie, nie zgadzam się”, a gdyby było mało tego, to przemawiałam do książki tak, jak nie wypada na głos mówić damie. Jestem załamana tym jak się to skończyło i tym, że tyle miesięcy muszę czekać na kolejny tom. To jest niewyobrażalne, co autorka zrobiła w tej książce.
Po pierwszym tomie miałam wielką ochotę na więcej, byłam pewna, że to kolejna fajna młodzieżówka, ale wszystko okazało się inne. Drugi tom zmiótł mnie z fotela, sprawił, że miałam kaca książkowego, a lekarstwem może być tylko kolejne część. „Czy wspominałem, że Cię potrzebuję?” już w tej chwili trafia na listę najlepszych książek jakie czytałam, już wiem, że zamieszczę ją na liście „Najlepsze 2016r.”. Do tego stopnia jestem rozkochana, że porównam ją do miłości mojego życia „After”, ośmielam się mówić, że Dimily może mieć tak samo miliardy odbiorców jak After, które tak samo porusza człowieka.
„– Uśmiechnij się – mówię i śmiejąc się do obiektywu, robię zdjęcie. Lampa błyskowa oślepia nas na chwilę, zaraz jednak odzyskuję ostrość widzenia i podziwiam zdjęcie. Uśmiech Tylera jest równie szeroki jak mój, jeśli nie szerszy. Jest w nim coś tak atrakcyjnego, że gdybym miała więcej odwagi, odwróciłabym się i go pocałowała.”
Estelle Maskame jest bardzo młoda, to nastolatka, a już pisze tak dobre książki. Nie mogę się doczekać kolejnych jej powieści i tego co jeszcze nam pokaże, jestem pewna, że zaskoczy nas jeszcze nie raz.
Plus mała ciekawostka. Wiecie, że Polska premiera jest dzień po premierze oryginału?
Czy polecam…. TAAAAAKK!!!! Ale z drugiej strony ostrzegam was, że będziecie przeżywali bardzo skrajne emocje. Czytacie na własne ryzyko, ani Wydawnictwo Feeria, ani ja, nie ponosimy odpowiedzialności za tę powieść i za to jakie reakcje u was wywoła, przed przeczytaniem skonsultujcie się z lekarzem lub farmaceutą, by sprawdzić, czy wasze serca to wytrzymają.
Moja ocena to oczywiście 10/10, nie da się inaczej.
Pozdrawiam,
Wasza Dominika
Wydawnictwo: Feeria Young
Autor: Estelle Maskame
Oryginalny tytuł: „Did I Mention I Need You?”
Za książkę dziękuję